Czwartek 02.05.2002
Z Krakowa
wyjechaliśmy o 12 z minutami w 4 samochody – najbardziej
dopakowane auto było chłopaków z Rabki (Petera i Kyrisa) – w
samochodzie były 3 osoby bagaże i dwa rowery trialowe.
Nie spieszyliśmy się bardzo i jechaliśmy w zwartej grupie do
samej Okuninki.
Na miejscu ok. 18 czekali na nas już pierwsi uczestnicy a wśród
nich organizatorzy Andrzej (który przyjechał sowim świeżym
nabytkiem czyli białym g60) oraz Rafał. Po zakwaterowaniu i
zjedzeniu kolacji rozpoczęło się ognisko „integracyjne”,
które trwało do 4 rano.
Piątek. 03.05.2002
Po śniadaniu
wszyscy zajęli się myciem, woskowaniem, odkurzaniem i ogólnym
pucowaniem swoich „fur” do poobiedniej parady we Włodawie.
Zostały także obklejone samochody, które jeszcze nie miały
naklejek klubowych.
Po obiedzie przyjechała Policja z Włodawy i zaczęliśmy
tworzyć kolumnę, która składała się z 40 samochodów ! Jadąc
w zwartej grupie – eskortowanej przez Policję – trąbiąc
klaksonami wjechaliśmy do Włodawy. Bardzo wielkie było moje
zdziwienie, kiedy zobaczyłem machające tłumy okolicznej
ludności do nas – łza się w moim oku zakręciła, przez
chwilę czułem się jak prezydent. Po objechaniu rynku w okuł
stanęliśmy na nim i udostępniliśmy samochody dla wszystkich
ciekawych niemieckiej technologii.
W trakcie wystawy nasi koledzy klubowi dali pokaz
ekwilibrystycznych swoich możliwości na rowerach trialowych –
skakali ponad sobą a także nami, wykonywali salta – wszyscy
bili brawo i chcieli zrobić sobie zdjęcia z chłopakami.
Podczas pokazu trochę ucierpiały moje spodenki - musiałem
więc drogę powrotną do Okuninki pokonać w samych slipach –
co nie zostało niezauważone przez niektórych dowcipnisiów. Po
powrocie była kolacja a potem ognisko „integracyjne” nr.2
– znów do białego rana.
Sobota 04.05.2002
Na śniadaniu
pojawili się tylko sami twardziele – ponieważ nie wszyscy
mogli wstać po nocy i nawet Rafał załapał synchronizację
dopiero na obiad. Natomiast część zlotowiczów wybrała się
na wycieczkę krajoznawczą do Monastyru w Jabłecznej – jest
to tak blisko granicy iż pojawił się u mnie SMS z powitaniem
na Białorusi. Monastyr jest stary i bardzo ładny –
przepełniony złoceniami, które są bardzo popularne w wierze
prawosławnej.
Po powrocie zjedliśmy obiad i wyruszyliśmy na plac boju –
czyli JKS w zajezdni PKS we Włodawie. Na miejscu zgromadziło
się wielu gapiów, którzy z czasem się wykruszali –
ponieważ jazdy sprawnościowe były spokojne i odbyło się bez
dachowań, pourywanych spoilerów oraz ofiar w ludziach. Dla nas
natomiast była to fajna zabawa – niestety od 2 lat mająca
tego samego zwycięzcę – Jacka.
Po powrocie kolacja i pożegnalne ognisko na którym byli także
płetwonurkowie z klubu „frogmen” z gitarą i zaśpiewali nam
nasz hymn.
Niedziela 05.05.2002
Po śniadaniu
każdy chętny mógł spróbować popływać z akwalungiem w
asyście płetwonurków z „frogmena” w jeziorze Białym ,
przy którym był nasz ośrodek. Okazało się iż dziewczyny są
bardzie odważne od chłopaków w sprawie zanurzania się w
odmęty. Wielu z nas (także i ja) woleli na pomoście
obserwować „naszych” płetwonurków w akcji.
Po obiedzie pożegnaniom nie było końca i wszyscy
rozjechaliśmy się do domów. W drodze powrotnej odwiedziliśmy
jeszcze Jacka w Ostrowcu ¦w. i jego "sklep" z częściami.
Podsumowanie
Jak zwykle impreza bardzo udana - jeszcze raz brawa dla Rafała i Andrzeja oraz wszystkich osób które pomagały w przygotowaniu zlotu. Frekwencja dopisała wspaniale łącznie było 21 corrado i 19 scirocco - kolejny rekord ilości samochodów.